PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10003481}

Diuna: Część druga

Dune: Part Two
8,3 82 323
oceny
8,3 10 1 82323
7,7 51
ocen krytyków
Diuna: Część druga
powrót do forum filmu Diuna: Część druga

Jestem zawiedziona [spoilery]

użytkownik usunięty

Trzy rzeczy które są dla mnie ważne:

pierwsza to ta że miłość posłużyła jako przedmiot i łza która uratowała Paula Atrydę była wymuszona, ofiarowanie jej było wymuszone. Chani nie dała jej z potrzeby miłości, z tego, że uważała, że chce uratować kogoś, kogo kocha. Została zmuszona głosem Bene Gesserit, matki Paula.

Druga: jeżeli to bycie prorokiem opierało się na wypiciu jakiegoś niebieskiego płynu i na subiektywnym 'zrozumieniu', a więc i interpretacji osobistej Paula tego, co zobaczył to przestaje mieć wartość na takim ludzkim poziomie. Gdyby dalej działał w tym duchu, nie znając przyszłości ani przeszłości i po prostu czując, że to jest dobra sprawa, pomimo strachu, to mógł faktycznie być w prawdzie. Tutaj jego pozorna wyższość staje się po prostu manipulacją.

Trzecia rzecz: młoda Bene Gesserit mówi do starej: stoisz po złej stronie. A ta jej odpowiada: nie ma czegoś takiego jak 'strony'. I to dla mnie jest clou całej sprawy.
Całe to działanie: prorocy, wojny, spory rodów jest bezsensowne i tylko potwierdza, że to Bene Gesserit są złem. Nie imperator. To one ingerują w rzeczywistość świata poprzez mniej lub bardziej przyjemne utrzymywanie rodów, poprzez manipulacje, kombinatorykę. I to jest złe. Walka, która powinna się toczyć to ta z Bene Gesserit a nie z imperatorem czy z kimkolwiek innym.
W ogóle ten fanatyzm w głównym nurcie fabuły odwraca wzrok od prawdy: wszyscy, którzy poddają się temu co robią Bene Gesserit, są zmanipulowani, więc to zakon jest tym przeciwko czemu trzeba walczyć, bo pozwala sobie na niszczenie rzeczywistości w jej właściwym, płynnym nurcie.
Nawet matka Paula tego nie zrozumiała. Poddała się doktrynie i praniu mózgu i stwierdziła, że ona chce być matką proroka i tyle.
Równie dobrze to mogło stać się wcześniej lub później w stosunku do momentu w którym dzieją się zdarzenia w tym filmie.
A jądro tej ciemności nie zostało zniszczone.

Jakbym była młodsza to bym się tym filmem, fabułą, dramatyzmem wszelakim zachwycała...teraz to jest dla mnie jakiś bełkot.

wlasnie to co dla Ciebie jest minusem dla mnie jest plusem :P No co kto lubi, a przymuszona Chani super, a nie takie ckliwe ojejku jejku.

użytkownik usunięty
Agniete

bo ja taka idealistka jestem, romantyczna ;) :P i lubię ckliwe ojejku jejku :D a przymuszać kogoś ...uffa! nigdy...to po prostu nie jest szczere i bardzo mnie wkurzyło, bo zwyczajnie wyglądała jak narzędzie dla nich obojga.

w ksiazce to bezwolna lala, totalnie oddana, wiec jak dla mnie zmiany na plus :)

ocenił(a) film na 4
Agniete

W książce tak nie było? prawda? a to nie jest adaptacja przecież. Skąd wy się ludzie bierzecie??

zlociutki_pl

ale co do mnie sie pultasz xD

użytkownik usunięty
zlociutki_pl

no właśnie to jest adaptacja, a nie ekranizacja. pomyliły ci się terminy.

ocenił(a) film na 4

ok, to zmieńmy w cholerę wszystko w imię inkluzyjności

użytkownik usunięty
zlociutki_pl

inkluzywność... ;)

użytkownik usunięty
zlociutki_pl

pewnie jesteśmy 'po tej samej stronie barykady', ale językowo nam się nie spina. pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4

literówka, wielka mi rzecz :)

Tak…scena z Chani odbiega od książki i wydaje mi się sztuczna. Ogólnie jej zachowanie i przedstawienie tej postaci jest niespójne. Nawet scena to jak ląduje ornithoperem nie pasowała.
W książce dobrze wykształcona, obyta z technologią córka imperialnego ekologa. Tutaj dzikuska z siczy. Ciekawe kiedy miała się nauczyć pilotować i skąd miała ornithoper (i paliwo).

Zakon to biznes. Po prostu miał swoje interesy. Nie ma stron, każdy orze jak może ;)
Imperator też był w pewien sposób kontrolowany.

Co do wody życia…
Hmmmm….Według Herberta kobiety miały zdolności profetyczne, one je mogły rozwijać (ale w uniwersum są nawigatorzy, nikt nie mówi że nie-mężczyźni) .
Przyprawa te zdolności wspomagała. Dzięki niej można widzieć rózne linie czasu i podróżować w kosmosie szybciej niż światło, nie rozbijając się. To ona spaja Imperium.

Paul od dziecka miał wizje, widział rózne ścieżki możliwości, w zależności od wyboru działania. Już na Caladanie miał sny prorocze i widział w nich Chani.
Na planecie przyprawa była w powietrzu, dlatego wizje się nasilały. Nie mógł jednak zobaczyć przyszłości w szerszej perspektywie. Wybór drogi do zwycięstwa był trudny.
Woda życia zawierała znacznie stężoną przyprawę. Jej wypicie to była droga, żeby ostatecznie wzmocnić umiejętności podróżowania po liniach czasu.
Problem był taki, że kobiety często umierały po jej spożyciu. Żadnemu mężczyźnie przez wieki nie udało się przeżyć tej próby.
W filmie chyba brakuje podkreślenia narracyjnego tego faktu.
To nie było takie hop-siup. Pije ten niebieski płyn i już.
Stilgar, Jessica, przyjaciele bali się tego, żeby Paul spróbował. Było prawie pewne, że powinien wtedy umrzeć. Był w letargu przez 3 tygodnie - według książki. W filmie tego nie czuć - zgadzam się.
Pozdrawiam

alex_rain

Film jest mega przereklamowany ale filmweb dostaje kase od tvnu zeby pompować bańkę z kloaki

użytkownik usunięty
alex_rain

patrzę sobie na różne komentarze i tak sobie myślę, że jednak przeczytam książkę, bo tramą filmu jestem bardzo zawiedziona, a nie czytałam, bo kiedyś tam to nie był mój gatunek. dziękuję za wyjaśnienia. pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
alex_rain

Dzięki za ten komentarz!

ocenił(a) film na 8

Myślę, że Jessika ta filmowa - chce przeżyć, ochronić dzieci i się zemścić i udowodnić, pozostałkym siostrom że to ona urodziła Kwisatz Haderach. Dla zrealizowania wszystkich tych celów wiedzie jedna droga więc ona nią podążą. Gra tak jak przeciwnik pozwala. Wykorzystuje narzędzia, które zna i które są na miejscu. Zakon  (książkowy, w filmie pewnie też ale nie zostało to powiedziane) realizuje swój cel na, którym tysiące lat temu się zafiksował - chce otworzyć sobie drogę do wspomnień poprzednich pokoleń mężczyzn i kobiet jednocześnie. Chce otworzyć sobie drogę do pełnowymiarowej - panoramicznej wizji przyszłości. Wymyśliły cel,  krążą dookoła niego, zarazem bojąc się jego osiągnięcia (kwestia kontroli) - one chcą Kwisatz Haderach, ale boją się go - moim zdaniem one czym bliżej celu, tym bardziej próbują odroczyć jego osiągnięcie. W książce nawigatorzy Gildii pogardzali kobietami - w tym ich emanacją w kręgach władzy - Bene Gesserith, a Matki Wielebne pogardzały mężczyznami, uznając ich za narzędzia, i tylko w tym zakresie ich doceniając (tak także Gildię). Ich wyczekiwany nadczłowiek - ten który otworzy zamknięte dla nich drzwi do wspomnień męskich oraz do poznania przeznaczenia - to także tylko narzędzie. A one orientują się, że Atrydzi po prostu nigdy nie będą narzędziami, więc lepiej żeby zginęli. Ale z drugiej strony bardzo im szkoda ich potencjału. Stąd zgoda na wysłanie na śmierć z jednoczesną próbą uratowania. Nie ma tutaj stania po złej stronie - strona jest tylko jedna - przyszłość - taka jej wersja, która zapewni przetrwanie ludzkości. Zakon wszystko robi z tego powodu. Jak zapewnić ludzkości przetrwanie. Według konstrukcji Herberta co prawna to Gildia potrafi przewidywać przyszłość (takie widzenie tunelowe, w wąskim zakresie), ale mimo tego jest krótkowzroczna, wręcz ślepa na zagrożenia, uzależniona od przyprawy, a nie posiadający zdolności widzenia przyszłości Zakon jest prawdziwie dalekowzroczny - dla celu gotowy poświęcić wszystko. Taki paradoks i pewne dwie strony tej samej monety - przyziemna, choć profetyczna Gildia, i uduchowiony, metafizyczny Zakon sięgający gdzie wzrok nie sięga. Z drugiej strony Gildia to pełna uprzedzeń, przesądów, swoistej duchowości mizoginistyczna organizacja księgowych, a Zakon to racjonalistyczna do bólu korporacja gotowa na każde poświęcenie dla osiągnięcia celów, celów których realizacji nie ma szans dożyć niezliczona ilość kolejnych pokoleń sióstr, które to cele zaprojektowano z komputerową precyzją. W filmie nie ma z tego NIC. Ale trudno. Tak w ogóle to Diuna była także książką o nieuchronności losu - wszechmocy opatrzności i pułapce konieczności życia według jej wytycznych niezależnie jak wielką potęgą się dysponuje. W zasadzie wszyscy robią co muszą, a nie czego by chcieli. Imperator nie chce zabić Leto, ale musi. Leto nie chce objąć lenna Arrakis, ale musi. Paul nie chce zostać mesjaszem, prorokiem, Kwisatz Haderach, ale musi. Jessika nigdy nie zdecydowała się zostać matką wielebną, ale musi. Irulan nie chce wychodzić za mąż, wolałaby pisać kroniki, ale musi. Matka Przełożona Mohiam robi tylko co musi, a nie czego chce, zgadza się z koniecznością śmierci Leto, naraża Paula zarazem inwestując sporo w uratowanie go (pamiętajmy - Jessika jest dla Zakonu równie cenna jako córka Barona). Tam nikt nie robi co chce, tam panuje napięta konieczność, a dylematy Paula już jako Kwisatz Haderach to potwierdzenie, że jest jeszcze gorzej, bo to dotychczasowe musi nie wystarczy by uratować ludzkość. Cała jego tragedia wynika z próby uniknięcia całości tego musi całości, próbę ominięcia najgorszych raf... 

użytkownik usunięty
ciekawe25

you literally blew my mind <3 niezła rozkmina. bardzo mi się podoba Twój komentarz. do tego zabrakło mi w filmie równoważącego pierwiastka Gildii, o którym mówisz, więc tym bardziej irytowała mnie postawa Bene Gesserit

Chani, fajnie okreslił to jeden recenzent z usa, ma Resting bitch face (RBF) xD. bez cały film, to chyba ta nowa maniera, że kobiece postacie muszą być silne i niezależne

użytkownik usunięty
maximus_

Resting bitch face? chyba (w)restling bitch face...:D lol   i nie, silna i niezależna to nie strzelająca fochy typiara z wiecznie wykrzywioną gębą, bo jej facet wybrał nieakceptowaną przez nią drogę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones