jakie widziałem w ostatnich latach.
beznadziejny kellan lutz, miałka fabuła, cały film zrobiony tak bardzo na siłę, że 5 razy do niego podchodziłem, główne emocje jakie wyzwala to zniecierpliwienie i uczucie zażenowania.. i tak w co drugiej scenie. Niby każdy film z tego gatunku jest taki sam ale historia tu opowiedziana po prostu nie warta jest tracenia czasu i zwyczajnie nie trzyma się kupy, zlepek luźno powiązanych scen.
Wszystko się zgadza.
I to żałosne że kobiety z krajów zza Żelaznej Kurtyny hamerykańce zawsze postrzegają tak liniowo, że tępe i puszczalskie.
Racja, kompletny brak jakiejkolwiek fabuły, obejrzałam 30 minut i wyłączyłam... daję 4 bo trochę pośmiałam się jak wyskoczył terapeuta ze swoimi oddechami, to było tak głupie, że aż śmieszne :D Aha, Ava grana przez Mandy Moore tragiczna, nic tylko terapia, terapia, terapia, dawno żadna postać mnie tak nie denerwowała :/